Hej!
Zaczęłam pisać jedną recenzję i stwierdziłam, że nie. Miałam coś lekkiego i przyjemnego, ale nie chciałam tego pisać szczególnie dzisiaj. Sięgnęłam do pamięci dobrych, pouczających MAM! Zaczęłam szukać informacji, zdjęć jak zwykle, za chwilę kolejne olśnienie, przecież książka którą dzisiaj skończyłam czytać (drugi raz) będzie idealna. A zapomniałabym posty będą się pojawiać w środę i w niedzielę. Czasami częściej, ale na pewno w te dwa dni. Zapraszam!
PS. To będzie chaotyczna recenzja.
Autor: Katja Millay
Tytuł: "Morze spokoju"
Tytuł oryginału: "The sea of Tranquility"
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania w Polsce: 19 marca 2014
Ilość stron: 456
Powiem to pierwszy raz. Okładka mi się nie podoba. Przyjrzyjcie się. Jest brzydka. Mówiłam, że wybieram książki po okładce. Tej nie. Zainteresowałam się nią dzięki innej książce. Ta dziewczyna idealnie wpasowuje się w wygląd głównej bohaterki. Jednak na tym mogę zakończyć plusy tej okładki. Irytuje mnie ten chłopak. W żadnym przypadku nie przypomina Josh'a, a oprócz niego nie widzę innych osób który by tu pasował. Jest przekombinowana. Jakby kilka osób miało przygotować jedną część, a potem skleili to w całość nie patrząc na efekt. Oryginał jest o niebo lepszy. Przynajmniej moim zdaniem. Zwróćcie uwagę na napis "TA KSIĄŻKA ZŁAMIE CI SERCE I SKLEI JE NA NOWO" Jeżeli ktoś ją czytał wie, że to prawda. (str.355 jeśli dobrze pamiętam, wtedy już nie masz całego serca)
Jednocentówki...
"Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają, muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia.
Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to.
Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce."
Nie wyobrażam sobie życia bez pasji. Moją są książki. Gdybym pewnego dnia straciła wzrok, nie mogłabym czytać. Może były by metody dla niewidomych, ale to nie to samo. Nie mogłabym podziwiać okładki. Nie mogłabym szukać na stronach internetowych. Nie mogłabym wstać sięgnąć po książkę którą chcę akurat przeczytać. Nie mogłabym czytać na telefonie. Nie mogłabym pisać swoich opowiadań. Nie mogłabym robić niczego co daje mi radość. Nie wiem co bym zrobiła. Pogrążyłabym się w żałobie, byłabym wściekła. Nie wiedziałabym jak sobie z tym radzić. Wtedy byłabym jak Nastya.
Nie wiem co czuje człowiek, który systematycznie traci kogoś kogo kocha. Nie wiem co czuje człowiek, który na początku swojego życia zostaje sam jak palec. Nie wiem jak się czuje człowiek, który wytwarza obok siebie pole siłowe. Nie wiem jak się czuje człowiek, którego wszystkim żal. Nie jestem pewna czy chciałabym się tego dowiedzieć.
Co będzie jeśli te dwie osoby pełne żalu się spotkają?
Muszę uprzedzić to nie jest kolejna powieść dla nastolatków.
Nie wiem dlaczego, ale kiedy mówię o niej swoim znajomym nikt nie zna tej książki. Może nie czytali "Losing Hope". Pamiętam jak dziś kiedy przyjaciel Sky podszedł do Holder'a i powiedział "kiedy skończy będzie myślała tylko o trocinach i Słoneczku." (Dziękuję Colleen Hoover za podpowiedź) To nie było do mnie, ale nie mogłam przestać o nich myśleć.
Jeśli szukacie książki szczerej do bólu to "Morze spokoju" jest idealne dla Was. Zobaczycie jak bardzo pozory mylą, że nikt nie jest taki jak nam się wydaje. Nawet jeśli myślimy, że go znamy. Jeden sekret może zmienić wszystko. Nie każdy jest taki zły, czasami sam zdaje sobie z tego sprawę. Każdy zamyka się w sobie. Nie ważne jak często się śmieje. Po jej przeczytaniu zrozumiałam to. Dotarło do mnie, że nie jestem wyjątkiem.
Bohaterowie w tej książce nie są wyidealizowani, nie używają słów rodem ze średniowiecza. Każdego dnia w szkole próbują byś kimś innym. I wiecie co? Taka jest prawda. Nie jesteśmy tacy sami przy znajomych, rodzicach. Będziemy sobą przy tych osobach którym na to pozwolimy. A ciężko o takie osoby. Nikt nie wie co czujemy w środku, co jest w naszej głowie. Chciałabym wiedzieć co kryje się pod skorupą wielu osób, ale czy kiedyś mi na to pozwolą? Byłabym z siebie dumna, ponieważ to świadczy o zaufaniu i to takim ponad przeciętnym.
Jest bardzo smutna, ale świetnie pokazuje zakochiwanie się. Jest to subtelne, dzieje się powoli. To jest świetne, ponieważ często spotykamy się z zakochaniem "od pierwszego wejrzenia. Irytuje mnie takie coś, niby romantyczne, ale serio? Jedyne co o nim/niej wiesz to jak wygląda, więc skąd masz wiedzieć, że to twoja miłość życia? Trochę odeszłam od tematu, wracając, tutaj miłość jest przemyślana. Każdy gest, słowo wszystko jest w dobrym momencie.
Podsumowując, książka jest pełna bólu, miłości, smutku, złości, żalu i radości. Pokazuje jak smutni jesteśmy. Uświadamia nam, że swoją opinią możemy psuć opinię innych, przede wszystkim tych których kochamy najbardziej. Dowiedziałam się, że żeby kogoś uratować trzeba uratować najpierw samego siebie. Autorka pokazała jak cierpią nie tylko ludzie, który to przeżyli, ale też najbliżsi. Po jej zakończeniu będziecie myśleć o tym co by było gdybyście przestali mówić i chcielibyście to zrobić.
Ulubione cytaty:
"Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."
"Dziwi mnie, że ludzie tak bardzo boją się, co może ich spotkać w ciemnościach, a w ogóle nie myślą o swoim bezpieczeństwie w ciągu dnia, jakby słońce dawało wystarczającą ochronę przed całym złem tego świata. A nie daje. Szepcze, mami ciepłem, by potem wepchnąć cię twarzą w błoto. Światło dnia przed niczym nie może cię ochronić. Złe rzeczy dzieją się na okrągło, nie czekają aż zjesz kolację."
Fabuła 11/11
Styl pisania 11/11
Bohaterowie 11/11
Ocena ogólna 11/11
Komentarz do wszystkich punktów: Nie mogłam inaczej. Tak książka złamała mi serce i skleiła je na nowo.
Jestem przekonana, że to mocno poruszająca opowieść. Okładka mi tak bardzo nie wadzi :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak i to bardzo. Jeśli będziesz chciała ją przeczytać polecam zaopatrzyć się w chusteczki. ;)
UsuńPozdrawiam :)
Jestem przekonana, że to mocno poruszająca opowieść. Okładka mi tak bardzo nie wadzi :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyślę że to książka jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądając Twojego bloga, stwierdzam, że mogłaby Ci się spodobać :)
UsuńW tej recenzji idealnie widać, że książka zrobiła na Tobie ogromne wrażenie :) Widać te emocje, które towarzyszyły Ci w trakcie czytania. Pięknie to wszystko opisałaś :)
OdpowiedzUsuń