"Maybe Someday" - Colleen Hoover

Hej!

Znowu mam problemy z Internetem. Nie wiem dlaczego. Mam w telefonie, ale na laptopie nie. Mam nadzieję że szybko rozwiążemy ten problem, bo jak na razie piszę do Was od Cioci. Czas na recenzję książki "Maybe someday". Zapraszam!
            





Autor: Colleen Hoover
Tytuł: "Maybe Someday"
Tytuł oryginału: "Maybe Someday"
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania w Polsce: 13.05.2015r.
Data wydania na oryginału: 18.03.2014r
Ilość stron: 440












Kiedy zobaczyłam tytuł, okładkę i autora wiedziałam że ta książka musi być moja. Miałam do wyboru jeszcze jedną, ale nie sądzę że byłaby w stanie równać się z nią.
Okładka jest śliczna, urocza, prosta i taka delikatna. Nie wiem jakich słów użyć aby opisać jej piękno. Muszę się przyznać, że troszeczkę oceniam książki po okładce, a ona zwraca uwagę i nie da się przejść obok niej obojętnie.
Nie wiem czy podobała mi się bardziej oryginalna czy polska. Dlaczego? Oryginalna bardziej pasuje do tej książki, ponieważ widać na niej jak bohaterowie piszą tekst piosenki, a główna bohaterka jest blondynką. Czy tylko ja zwracam uwagę na takie szczegóły jak kolor włosów na okładce i osoby w książce? Jednak oryginalna okładka podoba mi się bardziej.



PS. Zwróćcie uwagę na tytuł. Czy takie szczegóły
nie są świetne???



 "On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…
"Maybe Someday" to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem. "




Nie wiem jak Wy, ale ja po tym opisie mam ochotę jeszcze raz sięgnąć po tę książkę.

Jakbyście się czuli gdyby ktoś  oszukiwał Was od początku? A potem stracili wszystko, nawet dach nad głową? To właśnie przeżyła Sydney.  
Co byście czuli gdybyście czuli do kogoś coś więcej niż przyjaźń, ale nie mogli tego pogłębić? To właśnie czuł Ridge.



Zdjęcie z Instagrama


Książka zwyczajna. Prolog. Jest Ona i On. Początek miłości. Zakochiwanie się. Obowiązkowo tajemnica lub jakieś trudności. Zakończenie. Historia różni się od innych, bo jest w niej coś jeszcze. Są emocje. Takie prawdziwe, że boimy się dowiedzieć co zdarzy się na następnej stronie, a nawet w kolejnym zdaniu. Idealnie pokazane jest co czuli bohaterowie w danym momencie. Różni się także tym kim są bohaterowie, tutaj chodzi mi o Rigde'a. Jeśli czytaliście wiecie z jakim problemem poza Sydney się zmagał. To coś bardzo ciekawego i intrygującego. Jeśli mam być szczera to nigdy nie spotkałam się żeby autor wprowadził taką chorobę. Nie chcę zdradzać co to jest, ale mam nadzieję, że przeczytacie i sami się dowiecie, ponieważ to niezwykłe co ta książka robi z czytelnikiem. Co dziwne opisy mnie nie nudziły, wręcz przeciwnie były bardzo interesujące. Kiedy czytałam tę książkę czułam jakbym miała wgląd na myśli bohaterów. Wiecie o co mi chodzi, prawda? To jest wspaniałe. Muszę jeszcze dodać, że bałam się o zakończenie, bo niby przewidywalne, ale jednak nie do końca.




Zdjęcie z Instagrama


Nie wspominałam jeszcze o czymś bardzo ważnym do "Maybe Someday" jest playlista, której możecie posłuchać tutaj. To kolejna rzecz która wyróżnia tę książkę i mam nadzieję, że będzie takich więcej. Muszę powiedzieć, że głos Griffin'a Peterson'a jest cudowny. Taki ciepły, delikatny i ma to coś. Te piosenki pozostaną ze mną na długo, ponieważ są piękne, a do tego wiem jakie emocje się za nimi kryją. 
Jednak jest w niej coś co mnie zdenerwowało. W sumie nie tyle co w niej, a w tłumaczeniu piosenek na końcu książki. Jest bez sensu. Wygląda na to że tłumacz napisał nowe utwory na podstawie tych z książki. To było bardzo irytujące czytać coś po angielsku, a potem sprawdzić po polsku i widzieć całkiem inne słowa. 

"Maybe Someday" to książka, którą polecam każdemu na każdym kroku. Obiecuję, nie zawiedziecie się. Wszystko jest idealnie dopracowane. Z pewnością do niej wrócę i to nie raz. A co do autorki to mam marzenie przeczytać wszystkie jej książki. Może to takie postanowienie noworoczne? Tak. W tym roku będę posiadaczką dzieł Colleen Hoover i wszystkie zostaną zrecenzowane na blogu. Jeszcze coś do autorki: nienawidzę Cię za to, że teraz jeszcze bardziej marzę o spotkaniu kogoś jak z książki.

Ulubione cytaty:

" Ludzie nie wybierają, w kim się zakochują. Mogą jedynie wybrać kogo będą kochać dalej"

"Nie chcę się z nią żegnać, skoro tak naprawdę wcale nie chcę, żeby odchodziła."

"Życie w przeciętności jest stratą czasu."

"I pierwszy raz, kiedy wyszedłem ze swojej sypialni, by zobaczyć, jak stoisz w moim
mieszkaniu, przemoczona do suchej nitki przez deszcz – mój Boże, nie wiedziałem, że sercemoże tak bić."


"Dzisiaj masz zły dzień[...]. Czasami potrzebujemy takich dni, żeby spojrzeć z właściwej perspektywy na te dobre."

"Ktoś mi kiedyś powiedział, że cierpienie stanowi doskonałą inspirację. Niestety, miał rację."

"Wychodzę z pokoju, zostawiając za sobą całą połowę swojego serca"

Wiem dużo ich i dałabym jeszcze więcej, ale nie chcę was zanudzać.

Moja ocena:

Fabuła                                           11/11

To było coś całkiem innego i bardzo trudnego do napisania.

Styl pisania                                     11/11

Pamiętacie jak pisałam, że szukam tego czegoś? Znalazłam.

Bohaterowie                                   11/11

Emocje, kreacja, wgląd na ich prawdziwe myśli. Genialne


Podsumowując                               11/11 

Polecam/nie polecam*
*niepotrzebne skreślić

















Udostępnij ten post

7 komentarzy :

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. to nic złego, że ocenia się książki po okładce. ja robię to notorycznie i dobrze mi z tym :) a piękne okładki trzeba doceniać!
    2. mam tą książkę na liście do przeczytania w styczniu. mam nadzieję, że mi się uda
    3. co do playlisty to zdążyłam już przesłuchać kilka kawałków na spotifaju i jest dobrze, więc na pewno wrócę do niej podczas lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co dziwne ja oceniem książki po tytule... Nie wiem dlaczego. Ja mam tą książkę od 24 września i jesyne czego żałuję to to, że nie przeczytałam jej wcześniej.

      Usuń
  3. Nie czytałam tej książki, ale chętnie po nią sięgnę ze względu na playlistę. Podobało mi się czytanie z muzyką "Playlist for the ded", jestem ciekawa jak to wygląda tutaj :)
    Pozdrawiam!
    http://maw-reads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam czytać tę książkę o której mówisz, ale stwierdziłam że najpierw muszę przeczytać pozyczone i wypożyczone.
      PS. Ta książka jest o niebo lepsza. Przynajmniej dla mnie.

      Usuń
  4. Niesamowita książka, a piosenki jeszcze lepsze :) Recenzja bardzo fanie napisana ;) Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Sądziłam, że napisałam same głupoty których nie da się czytać. Co do książki to tak. Jest niesamowita, a do piosenek słów mi brak. Jeszcze raz dziękuję! :)
      Pozdrawiam.

      Usuń