Czy warto przeczytać... Ed Sheeran, Philip Butah - "Graficzna podróż"

Hej!

Dziś postanowiłam zrobić coś innego. Stwierdziłam, że zrobię serię "Czy warto przeczytać...". Czym ta seria będzie się różnić od zwykłej recenzji? Nie będę w niej dawać oceny, dokładnych opisów itp. Chciałabym, aby to było coś w stylu pogadanki o danej książce. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeżeli nie to nie będę robić więcej wpisów tego typu. Nie przedłużając, zapraszam!







Autorzy: Ed Sheeran, Philip Butah
Tytuł: "Graficzna Podróż"
Tytuł oryginału: "A Visual Journey" 
Data wydania w Polsce: 4 listopada 2015
Data wydania oryginału: 18 listopada 2014
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 210







Tym razem nie będę wybierać między okładkami. Powiem tylko tyle, że nasza bardzo mi się podoba. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tę książkę, ponieważ jest ogromna. Nawet nie wiem do jakiej ją porównać, ale jest prawie taka jak dwie moje dłonie.

Ta książka to nic innego jak biografia Eda oraz Philipa. Co prawda większa część należy do piosenkarza, ale jest również kilka stron poświęconych artyście, ale do tego przejdę za chwilę.

Czytałam tę książkę z wyszczerzonymi oczami. Poznając historię Eda byłam oszołomiona. Myślałam, że jest zwykłym "chłopakiem z ulicy". Jednak nie. Na początku książki zapewnia nas, że nie jest jedną z tych osób, które rodzą się z talentem - on musiał wszystkiego się uczyć i bardzo ciężko pracować .Tyle lat się starał: grał supporty i jeździł w trasy, występował w wielu miejscach, a nic z tego nie miał, nawet własnego mieszkania. Tak, dobrze przeczytaliście! Dopiero, kiedy się postawił i zrobił COŚ - udało się. Nagle zaczęły się telefony, propozycje kontraktów... Dla mnie to jest po prostu WOW! Sądzę, że Ed to jedna z niewielu osób, która naprawdę zasłużyła na sukces, szczególnie przez wychowanie. Dlaczego? Oczywiście był wychowany w rodzinie artystów, ale nikt z jego bliskich nie interesował się muzyką, tylko sztuką.

Przechodząc do drugiej części tej książki, a mianowicie Philipa Butaha. Niezbyt mi się to podobało. Może dlatego, że nie maluję ani nic z tych rzeczy. Jednak jestem pewna, że do tych którzy rysują to przemówi. Kiedy oglądałam jego obrazy byłam oszołomiona tym jak realistycznie one wyglądają. Wiem, nie znam się i zwykle nie obcuję ze sztuką, ale to było cudowne. 

Ta książka jest - moim zdaniem - motywująca. Pokazuje, że nie można się poddawać i jeżeli naprawdę w coś wierzymy, sądzimy, iż to nasza pasja musimy być w tym wytrwali. Dzięki tej książce zrozumiałam dlaczego czytam oraz piszę. Może pomyślicie, że idealizuję ją, ale tak nie jest. Musicie mi uwierzyć na słowo.  

Podsumowując, to wartościowa książka, którą warto przeczytać, ale nie jest tak, że musicie to zrobić. Jeżeli jesteście fanami Eda, to jak najbardziej, jeśli jest przeciwnie to możecie przeczytać, aby dowiedzieć się jak trudno jest w życiu niedocenianego artysty. Znajdziecie w niej proste, ale skuteczne, rady. 

Czy warto ją przeczytać? TAK.

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. mam nadzieję, że znajdę ją w mojej bibliotece. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "nikt z jego bliskich nie interesował się muzyką, tylko sztuką." - przecież muzyka to też sztuka!
    Chyba zrozumiałam sens, aczkolwiek nie sądze, żeby ktokolwiek dostał sukces za darmo. Z pewnością nie tylko Ed pracował na supportach, nie spał dniami i nocami, by dojść do swego. Wielu pracuje ciężej, wielu powinno być bardziej zasłużonych, a do końca życia, mimo wielu osiągnięć, nie zostają docenieni. Oczywiście nie odmawiam nic Edowi, sama chętnie czasem słucham jego kawałków, z tym, że wolę house'owe remixy.
    Pozdrawiam cieplutko
    Paulinka z
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że dziwnie to napisałam, ale byłam zmęczona i wypadło mi z głowy słowo. :)
      Rozumiem co masz na myśli i to prawda, dość smutna niestety. Mam nadzieję, że częściej będę czytała historie ludzi bardzo ciężko pracujących, docenionych. :)
      A co do muzyki to ja nie zbyt przepadam za remixami. ;)
      Pozdrawiam,
      Natalia :)

      Usuń