Autor: Paula Hawkins
Tytuł: "Dziewczyna z pociągu"
Tytuł oryginału: "The girl on the train"
Data wydania w Polsce: 21 października 2015
Data wydania na świecie: 13 stycznia 2015
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 328
Okładka
Ja mam ją w twardej, więc mam ją w tak jakby dwóch okładkach. Pierwsza taka "folia" - zapomniałam słowa - wygląda jak książka w miękkiej oprawie. Nie jest wyszukana, ale podoba mi się pomysł z tymi rozmazanymi literami, jakbyśmy byli w pociągu. Druga - zwykła, cała czerwona z białym napisem, na początku byłam jej przeciwniczką, lecz fajnie wychodzi na zdjęciach.
Zdjęcia z mojgo Instagrama
Tak wygląda oryginał, praktycznie nie różni się niczym od polskiej okładki. Jedyne co jest zmienione to język, i to, że to nie pisał recenzji Stephen King tylko S. J. Watson. Jeszcze litery są bardziej rozmazane, ale to małe różnice na które zwykle nie zwraca się uwagi. Moim zdaniem obie są poprawne, ale szału nie ma.
"Rachel każdego ranka dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Wie, że pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy mieszkają w jednym z nich. Uważa, że prowadzą doskonałe życie. Gdyby tylko mogła być tak szczęśliwa jak oni. I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez chwilę, bo pociąg rusza, ale to wystarcza.
Wszystko się zmienia. Rachel ma teraz okazję stać się częścią życia ludzi, których widywała jedynie z daleka. Teraz się przekonają, że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną z pociągu. "
Wszystko się zmienia. Rachel ma teraz okazję stać się częścią życia ludzi, których widywała jedynie z daleka. Teraz się przekonają, że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną z pociągu. "
Kiedy się obudziłam i zobaczyłam obok poduszki byłam w niebo wzięta. "Mój pierwszy thriller!". Jednak szybko mój zapał zgasł, chociaż fabuła wydawała mi się ciekawa. Sięgnęłam po nią dopiero w lutym i nie byłam zbytnio zachwycona, a czytanie jej zajęło mi 3 miesiące (!).
Pomysł na fabułę jest świetny! Serio. Sądzę, że gdyby byli dobrze wykreowani, fajni bohaterowie to byłoby coś genialnego, od czego nie mogłabym się oderwać. Jednak tak nie było i trochę się będę nad nimi rozwodzić.
Jak pewnie już wiecie historia jest pisana z aż trzech perspektyw. Co za dużo to nie zdrowo - tutaj się to sprawdza. Czasami miałam wrażenie, że głowa autorki jest pełna pomysłów, a ona chce wszystko wpleść w jedną powieść.
Czy jest tu ktoś kto ją lubi? Jeżeli tak to niech się wypowie, bo ja jej nienawidzę. Żałosna, zapatrzona w siebie, bez skrupułów paniusia, która irytuje od pierwszej strony. Uwielbia dreszczyk emocji, który towarzyszy zdradom. Jest taką paniusią, że pisząc to jestem zdenerwowana. Myśli, że wszystko jej wolno. Uważa się za mądrzejszą, lepszą i ważniejszą od innych kobiet. Zaczęłam ją tolerować na samym końcu - ci co czytają chyba wiedzą dlaczego. Jeżeli Paula Hawkins chciała stworzyć postać irytującą, to brawo - udało się idealnie.
Zakończenie muszę przyznać zaskakujące, ale podejrzewałam, że zrobiła to ta osoba, lecz nie sądziłam, że TAK. Myślałam, że to uratuje całą książkę, bo tak wiele osób mówiło, jednak nie. To po prostu dobra końcówka.
Może gdyby podobał mi się styl pisania autorki to byłoby w porządku. Znaczy podobał mi się, ale dopiero po 270 stronach. A to chyba źle świadczy, prawda? Szczególnie, że to miał być thriller, a przez rozmyślania kojarzyło mi się z programami typu "Ukryta Prawda".
Podsumowując, to książka z najgorszymi bohaterami z jakimi się spotkałam. Zdałam sobie sprawę, że jest tu wiele niepotrzebnych sytuacji, rozmyślań i gdyby chcieć można by zmieścić to na 100 stronach - jeżeli nie mniej. 50 ostatnich stron przeczytałam jednym tchem, więc coś dobrego w tym jest, jednak mam wrażenie, że to dobrze sprawdzi się na ekranie, ale jako książka - nie. To po prostu dobry scenariusz.
Ulubione cytaty:
"Jedna sroczka smutek wróży, dwie - radości pełne dni. Trzy to dziewczę urodziwe... Utykam na "trzy", nie pamiętam, co jest dalej. Huczy mi w głowie, w ustach mam pełno krwi. Trzy to dziewczę urodziwe. Słyszę sroki, ich głośnie skrzeczenie - śmieją się, naśmiewają ze mnie. Całe stado: złe wieści. Widzę je teraz, są jak czarna plama na tle słońca. Nie, to nie ptaki, to coś innego. Ktoś nadchodzi. Coś mówi.
- I zobacz. Zobacz do czego mnie zmusiłaś."
"Pochowaliśmy ją pod srebrzystą brzozą niedaleko starych torów, grób oznaczyliśmy małym kopczykiem. Ot, kilkoma kamieniami. Nie chciałam, żeby miejsce jej spoczynku zwracało uwagę, lecz nie mogłam jej nie upamiętnić. Będzie spokojnie spała, nikt jej nie przeszkodzi, bo słychać tam tylko śpiew ptaków i stukot przejeżdżających pociągów."
Jak pewnie już wiecie historia jest pisana z aż trzech perspektyw. Co za dużo to nie zdrowo - tutaj się to sprawdza. Czasami miałam wrażenie, że głowa autorki jest pełna pomysłów, a ona chce wszystko wpleść w jedną powieść.
Rachel
Bohaterka robi jedną rzecz, która wychodzi jej najlepiej na świecie - użala się nad sobą. Robi to cały czas. A najbardziej mnie irytują momenty, kiedy pije, a na drugi dzień mówi, że tego nie chce i kończy z tym. Dobra rozumiem, potem tego nie robi przez kilka dni, a następny rozdział zaczyna się od tego, że bierze łyk dżinu z tonikiem. SERIO? Nawet nic takiego się nie stało. No, ale dobra jedziemy dalej. Rozwaliło mnie kiedy mówiła, że nie czuje tych błędów, które zrobiła. JAK? Przecież ponad połowa jej myśli tego dotyczy. Jest taką hipokrytką, że aż boli. Rozumiem może skoro jest alkoholiczką to nie myśli jasno, ale autorka poszła tu o krok za daleko i stworzyła żałosną postać.
Megan
Gdyby nie to, że była hipokrytką byłaby fajną bohaterką z trudną przeszłością. Niestety jej głupota doprowadza mnie do szału, chociaż rozumiem to co przechodziła, ponieważ to mogło siąść trochę na psychice, więc to jedyna postać w całej książce, którą lubię. Może nie za czyny, ale za to jak została pokazana.
Anna
Czy jest tu ktoś kto ją lubi? Jeżeli tak to niech się wypowie, bo ja jej nienawidzę. Żałosna, zapatrzona w siebie, bez skrupułów paniusia, która irytuje od pierwszej strony. Uwielbia dreszczyk emocji, który towarzyszy zdradom. Jest taką paniusią, że pisząc to jestem zdenerwowana. Myśli, że wszystko jej wolno. Uważa się za mądrzejszą, lepszą i ważniejszą od innych kobiet. Zaczęłam ją tolerować na samym końcu - ci co czytają chyba wiedzą dlaczego. Jeżeli Paula Hawkins chciała stworzyć postać irytującą, to brawo - udało się idealnie.
Zakończenie muszę przyznać zaskakujące, ale podejrzewałam, że zrobiła to ta osoba, lecz nie sądziłam, że TAK. Myślałam, że to uratuje całą książkę, bo tak wiele osób mówiło, jednak nie. To po prostu dobra końcówka.
Może gdyby podobał mi się styl pisania autorki to byłoby w porządku. Znaczy podobał mi się, ale dopiero po 270 stronach. A to chyba źle świadczy, prawda? Szczególnie, że to miał być thriller, a przez rozmyślania kojarzyło mi się z programami typu "Ukryta Prawda".
Podsumowując, to książka z najgorszymi bohaterami z jakimi się spotkałam. Zdałam sobie sprawę, że jest tu wiele niepotrzebnych sytuacji, rozmyślań i gdyby chcieć można by zmieścić to na 100 stronach - jeżeli nie mniej. 50 ostatnich stron przeczytałam jednym tchem, więc coś dobrego w tym jest, jednak mam wrażenie, że to dobrze sprawdzi się na ekranie, ale jako książka - nie. To po prostu dobry scenariusz.
Ulubione cytaty:
"Jedna sroczka smutek wróży, dwie - radości pełne dni. Trzy to dziewczę urodziwe... Utykam na "trzy", nie pamiętam, co jest dalej. Huczy mi w głowie, w ustach mam pełno krwi. Trzy to dziewczę urodziwe. Słyszę sroki, ich głośnie skrzeczenie - śmieją się, naśmiewają ze mnie. Całe stado: złe wieści. Widzę je teraz, są jak czarna plama na tle słońca. Nie, to nie ptaki, to coś innego. Ktoś nadchodzi. Coś mówi.
- I zobacz. Zobacz do czego mnie zmusiłaś."
"Pochowaliśmy ją pod srebrzystą brzozą niedaleko starych torów, grób oznaczyliśmy małym kopczykiem. Ot, kilkoma kamieniami. Nie chciałam, żeby miejsce jej spoczynku zwracało uwagę, lecz nie mogłam jej nie upamiętnić. Będzie spokojnie spała, nikt jej nie przeszkodzi, bo słychać tam tylko śpiew ptaków i stukot przejeżdżających pociągów."
Moja ocena:
Właściwie to wyszedł z tego opis bohaterów, ale uwierzcie - byli okropni.
OMG! Aż trzy miesiące, ja bym rzuciła po dwóch tygodniach, gratuluje wytrawności :)
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie do tej książki
Ja byłam ciekawa zakończenia, bo podobno miało uratować całą książkę. Niestety tak nie było. :)
Usuńale ładnie się prezentuje okładka pod obwolutą, całą czerwona ;D
OdpowiedzUsuńMi też się podoba, dlatego cieszę się, że dostałam w twardej (kocham twarde okładki) to mam dwie do wyboru ;)
UsuńTa książka mnie przeraża. Poważnie, nie słyszałam jeszcze o niej ani jednej pozytywnej oceny, a jest tak popularna, że widze ją wszędzie. W autobusach, w szkole, na blogach, booktubie (polskim i zagranicznym), na PIERWSZYCH MIEJSCACH w rankingach księgarń... Fenomen? Nie, bo wcześniej było tak z Greenem chociażby...
OdpowiedzUsuńhttp://ksiegoteka.blogspot.com/
Konkurs ^ :)
Ja uwielbiam Greena, ale tego fenomenu nie rozumiem. Skoro mam wrażenie, że każdy chciał przeczytać ze względu na Stephena Kinga, a do tego została wydana w okresie, gdzie dużo osób kupuje prezenty świąteczne. Przynajmniej tak mi się zdaje.
UsuńPozdrawiam,
Natalia :)
No to pięknie ją długo czytałaś. ;d Ja powiem ,ze dopiero przy końcu coś się zaczęło dziać ale tylko pod koniec i na dosłownie ułamek sekundy. Niezbyt miło ja wspominam i dziwię się, że wiele osób ją ubóstwia bo ja nie znalazłam czegoś co mogło by wydawać się dobre ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Ja przez połowę książki sobie wmawiałam, że może jestem za młoda, ale potem zdałam sobie sprawę, że to po prostu jest kiepskie.
UsuńPozdrawiam,
Natalia :)
Polecam tą książkę, przeczytana w 8 godzin :)
OdpowiedzUsuń